21 czerwca 2020
Influencerzy i coming out: “Wykorzystajmy swoją moc nie tylko po to, żeby zarobić”
https://app.brandbuddies.pl/uploads/blog_post/photo/289/BB_750x480_comingout.png
Jasper Charazinsky Ralph Ferre Grabari Piotr Grabarczyk Rosie Hazel pride month coming out buddy lgbt

Wychodzenie z szafy nie jest łatwe. A szczególnie, gdy jest się influencerem. Wtedy trzeba zrobić to dwukrotnie - najpierw przed najbliższymi, a potem przed swoją publicznością. 

Wiele znanych twórców, szczególnie tych, z młodszą grupą odbiorców, woli pozostawić ten aspekt swojego życia w tajemnicy. Powodowane jest to w dużej mierze obawą przed utratą współprac z markami, a także odwróceniem się części publiczności. Sytuacja polityczna tego nie ułatwia, a o reakcji influencerów na słowa Prezydenta Andrzeja Dudy o “ideologii LGBT” pisaliśmy ostatnio.

Postanowiliśmy zapytać znanych twórców, którzy są otwarcie wyoutowani, o ich doświadczenia. Odpowiedzi udzielili m.in. Jasper i Charazinsky (z którymi, zresztą, przeprowadziliśmy wywiad świeżo po ich coming oucie), Ralph Ferre, Piotr Grabarczyk znany jako Grabari czy Rosie Hazel.



Zobacz też: Kandydaci na prezydenta jako polityczni influencerzy



Czy kiedykolwiek zastanawiali się nad ukrywaniem prawdy o sobie? - Nigdy o tym nie myślałam i w moim przypadku nie było takiego momentu przełomowego. „Weszłam” w Internet nie ukrywając mojej orientacji, bo taki oficjalny coming out wśród rodziny i znajomych już dawno mam za sobą i jest to dla mnie coś naturalnego - mówi Rosie Hazel, która nagrywa filmiki razem ze swoją dziewczyną na kanale pod tą samą nazwą.


Piotr Grabarczyk, znany w sieci jako Grabari, autor bloga o tematyce showbiznesowym oraz cyklu na YouTube pt. “Zorientowani” odpowiada bardzo podobnie. - Nie rozważałem nigdy ukrywania czy niemówienia o swojej orientacji, bo zanim zacząłem tworzyć treści w internecie na moim blogu czy później YT, prowadziłem swoje social media, na których byłem wyoutowany, więc powrót do szafy nie miałby po prostu sensu. Miałem to szczęście, że coming out przed rodziną zrobiłem w wieku 19 lat, a na studiach otaczała mnie grupa bardzo otwartych i akceptujących ludzi, więc skoro nie musiałem ukrywać nic przed nimi, mogłem być też sobą w internecie. Najpierw jako, tak to nazwijmy, osoba prywatna, a potem już jako dziennikarz i twórca internetowy. - mówi.



Ralph Ferre, który poza działalnością w social mediach jest też tatuatorem, także był od początku otwarty. - Od początku mojej działalności w social mediach byłem wyoutowany. Nigdy nie ukrywałem tego, że jestem osobą homoseksualną, nieheteroseksualną. Mój coming out był przed moją tzw. rozpoznawalnością czy byciem influencerem, więc po prostu chciałem być sobą. Zawsze miałem takie podejście, że nie obchodzi mnie to, co sobie pomyślą inni. Ważne, żebym ja się czuł dobrze ze sobą. - mówi. - Im więcej z nas robi coming out, szczególnie w Internecie i przez osoby rozpoznawalne, tym bardziej ma to pozytywny wpływ na odbiór przez społeczeństwo. 

Całą wypowiedź znajdziecie w filmiku Ralpha, gdzie odpowiada na wszystkie nasze pytania:



Trochę inaczej sytuacja wyglądała w sytuacji Jaspera (który jest także członkiem ekipy Follovers i brał ostatnio udział w tworzeniu naszego dokumentu z MTV) i Piotra Charazińskiego, którzy swój wielki coming out zrobili dwa miesiące temu. - Właściwie od samego początku byliśmy nastawieni na ukrywanie swojej orientacji przed widzami. Z biegiem czasu nabraliśmy jednak odwagi, żeby jednak poinformować o tym naszych widzów. Wpłynęły na to w dużej mierze reakcje na wspólne TikToki, ludzie po prostu sami zaczęli nas shipować. Dodawało nam to pewności siebie i odwagi, by wreszcie im to przekazać. - mówią.



- Był to jeden z aspektów, który wpłynął na naszą decyzję. - mówią. Drugim była akceptacja od mamy Kacpra, która oficjalnie nie wiedziała o naszym związku, ale matczyna intuicja i miłość do własnego dziecka spowodowały falę ogromnego wsparcia, które od niej codziennie otrzymywaliśmy. Trzecim, ostatecznym już chyba był duży nacisk ze strony widzów, którzy byli już po prostu zniecierpliwieni i chcieli za wszelką cenę poznać prawdę, co wbrew pozorom ułatwiło nam tę decyzję. - mówi prawdopodobnie ulubiona para polskiego TikToka.

Wiele ludzi ma ogromne obawy jak zareaguje jego otoczenie po coming oucie, czy dostaną wsparcie czy ktoś odsunie się od nich z tego powodu. Nie inaczej sprawa się ma w przypadku influencerów, którzy w dodatku muszą radzić sobie z komentarzami setek osób, które ich śledzą w social mediach. 

Szczególnie ciężko może być osobom, które juz od dłuzszego czasu działają w Internecie i nigdy nie poruszali tego tematu. Jak było w przypadku naszych twórców? Okazuje się, że, wbrew pozorom, wcale nie spotkali się z falą hejtu. - Po tych dwóch miesiącach i mimo dużej otoczki, którą wokół tego zrobiliśmy, zdarzają się ludzie, którzy jeszcze o naszym związku nie wiedzą haha. Nasi fani, na szczęście, informują ich o tym za nas. - mówią Jasper i Charazinsky.



- Reakcje są bardzo pozytywne. Niemal wszyscy są z nami, kibicują i wspierają. No bo co się zmieniło? Wciąż jesteśmy tymi samymi głupkami, co wcześniej, tylko może bardziej prawdziwi. Negatywne komentarze są nieliczne, ale oczywistym jest, że nie da się każdego na tym świecie uszczęśliwić. Nam udało się to i tak niesamowicie dobrze. Mimo upływu 2 miesięcy ludzie od nas nie odeszli, wręcz bardziej się z nami utożsamili. - podsumowują.

- Zawsze tak jest, że będąc otwarcie osobą nie heteroseksualną osobą w Internecie, spotkasz się z kimś kto będzie cię za to nienawidzić. Nienawiść, bezpodstawna i pełna uprzedzeń, jest chyba taką wadą społeczeństwa. Chciałbym zwrócić uwagę, że w 2020 roku, jeżeli chodzi o Internet i polską młodzież, dużo się zmieniło. Hejterzy dalej są, ale mniej zwracają uwagę na twoją orientację. Znajdują sobie inną pożywkę, mi np. zwracają uwagę, że mam krzywe zęby albo po prostu czepiają się bardziej wyglądu niż orientacji. - mówi o problemie hejtu Ralph Ferre.



O przeważających pozytywnych reakcjach mówi też Rosie Hazel i Grabari. - Zdarzają się niemiłe komentarze, ale zdecydowanie ze strony przypadkowych osób i trolli, które wchodzą do mnie tylko po to żeby napisać coś obraźliwego. Nigdy nie zdarzyło mi się żeby ktoś przestał mnie lubić czy obserwować ze względu na orientację, a przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo. Przeważają wiadomości od osób, które chcą okazać swoje wsparcie mi i mojej dziewczynie, z którą wspólnie prowadzimy kanał na youtube. Udało nam się zbudować fajną i pozytywną społeczność, także nie żałuję niczego. - mówi Rosie.



- Nigdy nie było momentu, w którym zrobiłem coming out przed swoją publicznością, ona się „zbierała” wokół mnie i moich działań już jako osoby wyoutowanej, więc ci, którzy do mnie przyszli i zostali, wiedzieli o tym od początku. W związku z tym odbiór był zawsze bardzo pozytywny, szczególnie ze strony młodych osób LGBT+, które widziały w sieci kogoś, kto jest taki jak oni. - mówi Piotr Grabarczyk.

A co z hejtem? - Oczywiście, zdarzały się i wciąż się zdarzają okropne i hejtujące komentarze, ale tylko ze strony osób, które trafiają do mnie przypadkiem i okazują się homofobami albo po prostu specjalnie wchodzą na moje profile, żeby dokuczyć. Nigdy nie zdarzyło mi się przeczytać wiadomości czy komentarza w stylu „lubię to co robisz, podobają mi się twoje wywiady, ale jesteś gejem, więc nie mogę cię dalej obserwować”. - tłumaczy Piotr.



Wiadomo, że social media to także pieniądze i współprace. Współczesny marketing zakłada budowanie brandu wokół wartości i mimo że wiele marek, głównie międzynarodowych, od dawna mocno wspiera społeczność LGBT+ (np. Levi’s czy Ben&Jerry’s) to dalej są takie, które uważają to za ryzykowny ruch. 

Zapytaliśmy twórców, czy z powodu ich otwartości na temat orientacji mieli problemy na tym polu - czy może jakaś marka zerwała z nimi współpracę albo odmówiła. Pozytywne doświadczenia miała Rosie Hazel, która poza prowadzeniem kanału na YouTube ze swoją dziewczyną, prowadzi też profil na Instagramie o tematyce beauty. - Nigdy nie odczułam żeby marka miała problem z moją orientacją i nawet nie przyszło mi do głowy, że coś takiego mogłoby się stać. 



Jednak nie wszyscy mieli takie szczęście, a problematykę dobrze naświetla Ralph Ferre. - Generalnie jest tak, że rozmawiam z influencerami, którzy są LGBT, ale nie są wyoutowani i wielu z nich boi się wyjść z szafy. Ich znajomi, rodzina wiedzą, ale nie wychodzą z szafy w Internecie, ponieważ boją się, że stracą możliwość współpracy albo niektóre marki zrezygnują. - tłumaczy. - Wydaje mi się, że może tak być, że część marek może stracić zainteresowanie. Ale w momencie, kiedy wszyscy byśmy wyszli z szafy, to straciłoby to takie znaczenie dla marki. Musi dojść do takiego momentu, kiedy przestanie to być wizerunkowym czynnikiem, który będzie wpływał na to, czy współpraca zostanie podjęta, czy nie.

Ralph jest o tyle w korzystnej sytuacji, że nie musi polegać na współpracach - ma studio tatuażu i własną markę, a działalność w social mediach służy do wypromowania ich. Jednak nie miał nigdy sytuacji, w której marka odmówiłaby współpracy.

- Mój kontrowersyjny wizerunek i homoseksualizm nigdy nie był ukrywany, zawsze jest dość mocno podkreślany w moich publikacjach, więc wydaje mi się, że żadna marka nie zaczęłaby nawet ze mną rozmawiać o ewentualnej współpracy bez tej wiedzy. Ten fakt jest oczywisty w momencie, kiedy wchodzą na moje profile. Osobiście nigdy nie miałem takiej rozmowy, że ktoś nie będzie ze mną współpracować z tego powodu. - mówi. - Podejrzewam, że może były marki zainteresowane mną po zobaczeniu moich zasięgów, ale stwierdziły, że się nie odezwą, bo mam zbyt niewyparzony język. Nie żałuję.



Zobacz też: Instagram zalany czernią, #blackouttuesday i protesty w USA. O co chodzi?



Podobne podejście mają Jasper i Charazinsky, nawet dostrzegają pewne plusy. - Jeśli jakaś marka nie zechciała z nami przez to zawrzeć współpracy, to najpewniej nawet się o tym nie dowiedzieliśmy. Projekty trwające w tym czasie nie zostały w żaden sposób przerwane/zmienione. Nic się nie zmieniło lub nie było nam dane się tego dowiedzieć. 



- Osobiście uważam, że dzięki temu co zrobiliśmy, jesteśmy nawet bardziej atrakcyjni dla marek. Dlaczego? Bo jesteśmy sobą. - dodaje Piotr Charaziński.

Piotr Grabarczyk miał kilka nieprzyjemnych sytuacji na tym tle, jedną szczególnie wspomina. - Były takie jednostkowe sytuacje, że jakaś marka nie chciała ze mną współpracować, bo moja orientacja, ich zdaniem, stała w sprzeczności z ich targetem. Na konkretnym przykładzie - sportowa marka odzieżowa celująca w młodych mężczyzn odmówiła ostatecznie współpracy, bo nie chciała, żeby jej ubrania kojarzyły się ze stylem geja. Ich zdaniem to mogłoby zniechęcić jej klientów. Pozostało mi zakupienie tych rzeczy i tagowanie w każdym możliwym poście. (śmiech).



- Oprócz 2-3 takich sytuacji, nigdy nie dostałem żadnego sygnału od reklamodawców czy pośredników, że moje otwarte mówienie o sobie i mojej orientacji mogło mieć negatywny wpływ na decyzję klienta. Wręcz przeciwnie, coraz więcej marek stawia na kontekst społeczny w promowaniu swoich produktów, więc stawiający na różnorodność twórcy są mile widziani. - kontynuuje. 

Na koniec zapytaliśmy czy twórcy chcieliby coś przekazać innym influencerom, którzy rozważają swój coming out. - Jeżeli ktoś myśli o tym, żeby zrobić coming out w sieci jako twórca internetowy, to moim zdaniem nie ma się nad czym zastanawiać. O ile oczywiście nie pociągnie on negatywnych konsekwencji w życiu prywatnym i rodzinnym. - mówi Grabari.

- Natomiast jeśli chodzi o działalność w sieci, należy pamiętać, że nasi odbiorcy są z nami z konkretnych powodów - lubią naszą pracę, sposób w jaki się z nimi komunikujemy, kontent, który dostarczamy. To są relacje o bardzo silnych podstawach. Coming out może je tylko pogłębić, bo choć to wyświechtany slogan, najważniejsza jest szczerość i tego szukają internauci. Jest też inna, ogromna zaleta - młodzież LGBT+ potrzebuje widzieć „siebie” wśród gwiazd, influencerów, osób publicznych, bo to wysyła im komunikat, że ich orientacja czy tożsamość płciowa nie musi być przeszkodą w realizacji celów i marzeń. - kontynuuje.

W podobnym tonie wypowiada się Ralph. - Jeżeli martwi was sytuacja rodzinna, reakcja przyjaciół i generalnie nie czujecie się wystarczająco silni psychicznie, to tego nie róbcie. Poczekajcie na odpowiedni moment. Ale jeżeli myślicie tylko o pieniądzach, to wydaje mi się, że powinniście obudzić w sobie ducha aktywisty, zrobić coś dla społeczności, do której należycie i zrobić ten coming out. Właśnie po to, żeby zmieniła się sytuacja polityczna w Polsce, żeby podnieść poziom tolerancji i akceptacji. Parę osób może się od was odwrócić, ale to my mamy moc zmieniania i wpływania na to jak myślą ludzie. Wykorzystajmy swoją moc nie tylko po to, żeby zarobić czy sprzedać koszulki, ale też po to, żeby zrobić coś dobrego. 

Rosie Hazel dodaje, że coming out nie jest taki straszny jak się  wydaje. - Przynosi wielką ulgę i w końcu można być w pełni sobą. Moim zdaniem nie ma sensu obawiać się utraty obserwatorów, bo czy naprawdę zależy nam na uznaniu osoby, która przestanie nas lubić ze względu na to kogo kochamy? Ponadto na jej miejsce przyjdą kolejne, które będą nas wspierać właśnie za to jacy jesteśmy. 



- Macie nasze wsparcie. Wierzymy w Was. Bądźcie sobą. Takie 3 krótkie sentencje chcielibyśmy Wam przekazać. - mówią krótko Jasper i Charazinsky. Ale dodają też bardzo ważną rzecz, która pokazuje, jak ważna jest szczerość w tej kwestii i jak wielką moc mają twórcy.

- Każdego dnia ludzie piszą do nas, że poprawiamy im humor, że zmieniliśmy ich życie, że czują się z nami tak, jakby wszystko było normalnie. Niektórych nasza twórczość odciąga nawet od myśli/prób samobójczych. Ciąży na nas duża odpowiedzialność za te osoby, dajemy z siebie wszystko, ale jeśli sytuacja w kraju się nie zmieni, jeśli nie będzie w ludziach akceptacji, ktoś w końcu zrobi sobie krzywdę. A tego nikt z nas nie chce. Szanujmy się. - mówią.



- Chcielibyśmy aby do wszystkich ludzi w naszym kraju dotarła informacja, że ludzie LGBT nie różnią się od ludzi heteroseksualnych. Piotrka prawie nikt nie „posądzał” o bycie homoseksualnym, wyglądał jak standardowy hetero, tymczasem prawda była zupełnie inna. I to może być przykładem, że ludzi LGBT jest naprawdę dużo, tylko brak im odwagi i akceptacji otoczenia żeby to powiedzieć. Bo jeśli ktoś wychowywał się w środowisku, w którym homoseksualizm właściwie „nie istniał”, to nie ma sposobu, żeby taką osobę odróżnić od osoby heteroseksualnej. I tu widzimy rolę twórców - edukacja. Każdy jest człowiekiem i każdy ma prawo być sobą. - mówią zgodnie para twórców.

Kończąc tym optymistycznym akcentem, mamy nadzieję, że czytający nas twórcy w przyszłości zdecydują się na otwartość w kwestii mówienia o swojej tożsamości. A dla osób, których denerwuje "tęczowy miesiąc" i "afiszowanie się" społeczności LGBTQ+ przypominamy - "parada normalności" (jak to niektórzy lubią używać takiego określenia jako przeciwieństwa do Parady Równości trwa cały rok, 24/7.  


Aktywne kampanie

Popularne

ZACZNIJZ NAMIDZIAŁAĆ