8 maja 2020
Repostowanie na Instagramie - 5 mitów. So in Law rozwiewa wątpliwości.
https://app.brandbuddies.pl/uploads/blog_post/photo/259/BB_750x480_instamity.png
Instagram prawa autorskie So In Law repostowanie mity polecane porady

Ostatnio jest coraz więcej sytuacji, kiedy znana influencerka czy gwiazda wrzuca cudze zdjęcie na Instagramie i dopiero po zwróceniu uwagi przez komentujących usuwa je lub oznacza autora. Miało tak miejsce chociażby w przypadku Dody i sławnego #pillowchallenge, co opisywaliśmy niedawno. 

Przy okazji takich incydentów, wychodzi, że bardzo dużo osób nie rozumie w jaki sposób działają prawa autorskie w sieci, szczególnie w przypadku takich aplikacji jak Instagram. Powielanych jest bardzo dużo mitów (np. że dodanie hashtaga #inspiracja całkowicie legitymizuje bezprawne wykorzystanie cudzego zdjęcia), dlatego postanowiliśmy porozmawiać na ten temat z Weroniką Bednarską, wykładowczynią prawa autorskiego oraz założycielką So In Law.

So In Law to usługi prawne dla branży kreatywnej, specjalizują się w prawie autorskich, a my polecamy wam zajrzeć na ich bloga.



Zobacz też: Wattpad - co to? Od amatora do pisarza



Sprawdźcie 5 najczęściej powielanych mitów na temat repostowania na Instagramie!


1. "Ale o co chodzi, to tylko zdjęcie w Internecie, nie kradnę przecież paczki czipsów ze sklepu"

Okazuje się, że nie, to nie jest “tylko” zdjęcie w Internecie. Analogia jest bardzo podobna. - Prawo autorskie nadaje utworom [utworem może być zdjęcie, grafika, tekst, piosenka itd. - przyp. red.] takie prawa, które są bardzo podobne do prawa własności takiej paczki czipsów. Utwór jest wytworem niematerialnym, bo nie chodzi tu o nośnik, na jakim został utrwalony, tylko o unikalne dobro niematerialne. - tłumaczy Weronika Bednarska. - Zgodnie z ustawą o prawie autorskim, podlega analogicznej ochronie jak zwykła rzecz.


- Co ważne, taki utwór musi spełnić pewne warunki - czyli być twórcze i oryginalne - aby być chroniony przez prawo autorskie. - dodaje. 


 To, że coś jest w Internecie, nawet na stronach typu Kwejk czy w Google, nie oznacza, że jest bezpańskie. - Każdy utwór ma swojego autora i właściciela praw autorskich. - podkreśla nasza ekspertka.


źródło: soinlaw.com



2. “A to nie jest tak, że jak się coś wrzuca na Facebooka czy Instagrama to traci do tego prawa autorskie i każdy może tego użyć?”

Ten popularny mit można odesłać do lamusa. Absolutnie to tak nie działa. - Obecnie regulamin Facebooka reguluje to w ten sposób, że zamieszczając coś na nim, daje mu się licencję na korzystanie z tego. Ta licencja jest tylko dla Facebooka, nie jest dla nikogo innego - wyjaśnia prawniczka So In Law. Facebook i Instagram mają obecnie taki sam regulamin, więc działa to tak samo na obu portalach.

Okazuje się, że w świetle polskiego prawa nawet nie ma takiej możliwości, aby publikacja utworu gdziekolwiek w Internecie skutkowałaby automatycznym zrzeczeniem się praw autorskich.



3. “To co z profilami na Instagramie, Tumblr czy Pinterest, które są po prostu zbiorem ładnych zdjęć znalezionych w sieci? To oni mogą, a ja nie?”

Wszystkie te profile po prostu naruszają prawo. Bardzo ładnie podsumowuje to nasza ekspertka - To tak jakby przyjąć, że skoro wszyscy oszukują albo nie płacą podatków, to ja też będę tak robił. 

Problem polega na ścigalności. Bardzo często trudno się skontaktować z osobami, które prowadzą takie profile, aby wezwać je do zaprzestania łamania praw autorskich.

- Jeżeli takie rzeczy robi jakaś firma albo osoba znana z imienia i nazwiska to w bardzo łatwy sposób można ją pociągnąć do odpowiedzialności. - mówi Weronika Bednarska.


Zobacz też: James Charles i “Instant Influencer”. Będzie sukces po roku pełnym dram?




4. “Wrzuciłam nie swoje zdjęcie, ale oznaczyłam je #inspo, #inspiracja, więc jest ok.”

Nie, nie jest ok, ponieważ dalej jest to naruszanie praw autorskich i można ponieść za to konsekwencje. Nie wystarczy, że poprzez dopisanie takiego hashtaga nasi obserwatorzy wiedzą, że to nie nasze zdjęcie .

- Prawa autorskie dzielą się na prawa osobiste i prawa majątkowe. Jednym z elementów praw osobistych jest prawo do autorstwa. - mówi prawniczka.

Dlatego oznaczając zdjęcie jako “inspiracja”, nie dość, że łamiemy prawa majątkowe autora zdjęcia (czy innego utworu), to także osobiste.




5. “Jak oznaczę i podpiszę autora to wszystko jest w porządku”.

To bardzo popularne myślenie, a w dalszym ciągu możemy ponieść jego konsekwencje, jeżeli autor utworu nie wyraził wcześniej zgody. Jak tłumaczy nasza ekspertka, to również jest łamanie prawa autorskiego, tylko po prostu w odrobinę mniejszym stopniu. W dalszym ciągu może się wiązać z sankcjami.

- W tym momencie taka osoba nie narusza prawa osobistego - prawa do autorstwa - ale narusza wszystkie inne, w tym prawa majątkowe. - tłumaczy. - Zasada wynikająca z praw autorskich jest taka, że twórca jest wyłącznym podmiotem uprawnionym do czerpania korzyści z takiego utworu oraz do rozpowszechniania go.


Zobacz też: Dlaczego teraz każdy zakłada TikToka? Efekt lockdownu



Inny popularne błędy przy repostowaniu

Nasza ekspertka prawa autorskiego mówi, że innym, bardzo często popełnianym błędem, jest przyjęcie, że skoro osoba widniejąca na zdjęciu wyraża zgodę na jego rozpowszechnianie, repostowanie, to tyle wystarczy i nikt już nie pyta autora fotografii. W takim przypadku, trzeba uzyskać zgodę zarówno osoby, której wizerunek jest utrwalony, jak i fotografa. I nieważny jest tu poziom profesjonalizmu, to może być nawet zdjęcie zrobione telefonem przez zupełnego amatora. Zgodę trzeba zawsze uzyskać.

Kolejnym błędem, z którym często styka się Weronika Bednarska, tym razem bardzo często popełnianym przez marki, jest założenie, że skoro ktoś oznaczył ich produkt na zdjęciu, to zaprasza do wykorzystania tego zdjęcia i zrepostowania go. Owszem, można tak zrobić, ale dopiero po uzyskaniu zgody twórcy i ewentualnie osób na zdjęciu. Inaczej marka naraża się na finansowe straty.


Konsekwencje bezprawnego wykorzystania zdjęc

Jak już jesteśmy przy finansach - co grozi nam za zrepostowanie cudzego zdjęcia, grafiki, bez uzyskania wcześniejszej zgody autora?



Okazuje się, że to nie tylko kwestia usunięcia takiego zdjęcia, czyli zaniechania naruszania praw autorskich. W każdym tego typu przypadku, autor utworu ma prawo domagać się odszkodowania w postaci dwukrotności wynagrodzenia, które normalnie dostałby za udzielenie licencji (czyli wykorzystanie) na jego użycie. - Może też domagać się zadośćuczynienia, w zależności od tego jak wyglądała sprawa z prawami osobistymi - tłumaczy Weronika Bednarska.


Konkluzja - repostowanie przez influencerów

Mając na uwadze powyższe informacje, wszyscy influencerzy używający cudzych zdjęć bez wcześniejszego zapytania o zgodę autora na ich użycie, powinni mieć się na baczności. Mogą zostać za to ukarani i stracić na tym niemałe pieniądze.

Pomijając już fakt, że kradzież własności intelektualnej jest po prostu naganna (i w ogóle nie powinna mieć miejsca w przypadku osób, które bardzo często same są twórcami), ale może dopiero wizja strat finansowych będzie dla niektórych wystarczająco przekonująca. 



Aktywne kampanie

Popularne

ZACZNIJZ NAMIDZIAŁAĆ