9 marca 2016
Dobre treści niosą się same — Arlena Witt zdradza swój przepis na sukces w internecie
https://app.brandbuddies.pl/uploads/blog_post/photo/13/WittArlena_1200x800.JPG
wywiad kanał językowy

Arlena Witt - nauczycielka języka angielskiego, autorka programu o języku angielskim "Po Cudzemu"; sukces na YouTube osiągnęła niezwykle szybko - obecnie, po zaledwie 7 miesiącach od opublikowania pierwszego filmu, ma ponad 145 tysięcy subskrypcji.

Nawiązując do nazwy naszego bloga - jak się wymawia „BrandBuddies”? Mam tu na myśli budzące wątpliwości słowo Brand – czyta się je bardziej przez a czy może e?

Ten dźwięk omawiam w filmie, który już jest na moim kanale, więc zapraszam: https://youtu.be/4Fn5uuKym9I.

Skąd zrodziła się potrzeba, by stworzyć program „Po Cudzemu”?

Jestem z wykształcenia nauczycielem języka angielskiego. Na pomysł założenia kanału wpadłam dość dawno, ale nie wiedziałam jeszcze, jak chciałabym się do tego zabrać. Nie miałam wtedy pomysłu na formę, jak ułożyć to w jedną całość. Zajęło mi półtora roku, by opracować całą koncepcję i opublikować pierwsze odcinki. Wychodzę z założenia, że lepiej jest nad czymś dłużej myśleć, niż robić coś trochę przypadkowo, spontanicznie i dopiero potem to dopracowywać. Wykonywanie jest łatwiejsze, jeśli ma się dobry plan.

Czyli na start miałaś gotowych kilka odcinków?

Opublikowałam od razu trzy odcinki, ponieważ sądzę, że kiedy się publikuje jeden odcinek, to widzowie czasami mają taką wątpliwość: „No dobrze, ale co będzie dalej? Czy to jest taki wykonawca, który stworzył jedną piosenkę i więcej już o nim nie usłyszymy?”. Wolałam więc wrzucić na start trzy odcinki, by każdy wiedział, czego się spodziewać dalej, że jest trzymany pewny poziom. Chodzi o przewidywalność – taki kanał staje się bezpieczniejszy dla potencjalnego widza.

Twój kanał istnieje pół roku i ma ponad 145 tysięcy subskrypcji. To super wynik, tym bardziej jak na kanał o tematyce edukacyjnej. Spodziewałaś się takiego obrotu spraw?

Zupełnie się nie spodziewałam! Podejrzewałam oczywiście, że znajdą się osoby zainteresowane moimi filmami, ale nie wiedziałam, że będzie ich aż tak dużo! Zaskoczyło mnie też tempo przyrostu subskrypcji. Miałam marzenie, żeby w pół roku dobić do 10 tysięcy. Tymczasem tyle przyszło w tydzień, więc się mocno zdziwiłam.

Wow! Mogę w takim razie śmiało zadać Ci to pytanie: jaki jest przepis na sukces na YouTube?

Najważniejszy jest pomysł. Nie powinien on ograniczać się do tematu na jeden czy dwa filmy. To powinno być coś z potencjałem rozwoju. Coś, co może mieć nieskończoną liczbę „iteracji”. Na przykład moim temat jest język angielski, a to jest prawdziwy ocean możliwości. Czasami zdarza się, że ktoś ma jakiś pomysł na kanał, ale po pięciu czy sześciu odcinkach kończą się tematy na kolejne filmy. Należy pamiętać o tym, że jeden odcinek to nie musi być nie wiadomo jak wielka produkcja – lepiej skupić się na jednej myśli, zagadnieniu. Filmy nie muszą trwać przecież długo. Ważna jest też regularność, ponieważ widzowi lubią być przyzwyczajani do regularnych publikacji. Znaczenie ma również jakość. I tu nie chodzi o jakość techniczną, a merytoryczną – nie musimy mieć drogiego mikrofonu i oświetlenia, bo to wszystko można przecież zrobić telefonem. 

Jednak u Ciebie z jakością techniczną jest bardzo dobrze! 

Tak, to prawda, ja stawiam nacisk na technikalia, dla mnie to jest ważne, ponieważ jestem fotografem, więc wiem sporo o zdjęciach i oświetleniu. Ale wysoka jakość techniczna nie jest elementem koniecznym. Nie można się w ten sposób ograniczać – drogi sprzęt nie jest potrzebny, by tworzyć wartościowe filmy.
Dla mnie ważniejsze jest, by dostarczać treść, która jest wartościowa, niż to, czy dotrze ona do dużej liczby subskrybentów. Chcę, by te osoby, które już mnie oglądają, wyniosły z moich materiałów jak najwięcej. Jeśli ktoś mi pisze, że dzięki moim filmom przestał bać się mówić po angielsku albo dostaje w szkole lepsze oceny, czy pojechał zagranicę i już się tak nie boi jak wcześniej – to jest dla mnie najcenniejsze. Nie rosnące słupki. Dobre treści niosą się same.

Czy sama nagrywasz i montujesz materiały?

Tak, wszystko robię sama z wyjątkiem miksowania dźwięku. Gdy materiał jest już gotowy, wysyłam odcinek do specjalisty w tej dziedzinie i dostaje od niego prawidłowo przygotowane audio.

Skąd u Ciebie taka swoboda przed kamerą?

Kiedyś występy przed kamerą bardzo mnie krępowały, chyba większość osób tak ma albo kiedyś miała. Swobody nauczyłam się, kręcąc komediowe filmy na Vine. Postanowiłam przełamać tam swoje obawy. Stwierdziłam, że skoro będę się wygłupiać i robić filmy dla jaj, to nikt mi nie zarzuci, że wyglądam jak debil, a jeżeli nawet tak mi ktoś powie, to ja odpowiem: „Tak ma być, więc wszystko jest w porządku”. Kiedy zaczęłam się sama z siebie śmiać, bardzo mnie to otworzyło na występowanie przed kamerą. Z kolei jeśli chodzi o mówienie do kamery – bo co innego odgrywać jakąś scenkę, nie patrząc w obiektyw, a co innego, gdy trzeba utrzymywać kontakt wzrokowy z widzem – to pomógł mi tu bardzo Snapchat.
Dopiero kiedy wiedziałam, że nie boję się własnej twarzy, nie wstydzę się własnego głosu, wiem, jak wyglądam przed kamerą, jakie robię miny, nad czym powinnam pracować, wtedy postanowiłam otworzyć kanał na YouTube. I wtedy wiedziałam też, że nie będzie mnie ruszał żadnej hejt, jaki się ewentualnie pojawi.

Hejt? Jaki hejt? Czytam komentarze pod Twoimi filmami i wygląda to pięknie.

Pewnie nie czytałeś wszystkich komentarzy. Hejt się zdarza, ale faktycznie bardzo rzadko. Myślę, że to wynika z tego, że w wielu odcinkach sama z siebie żartuję i wtedy wytrącam innym tę hejterską broń z ręki. Inna sprawa, że mój kanał przemawia do bardzo szerokiego grona odbiorców. Praktycznie każdy z nas uczy się języka angielskiego. Więc jeśli komuś pomogę w tej nauce, to ten ktoś nie ma już pretekstu, by się ze mnie śmiać, bo dostał ode mnie coś dobrego.

Co oglądasz na YouTube?

Między innymi Włodka Markowicza, Polimaty, Mówiąc Inaczej. To są kanały w absolutnej czołówce, jeśli chodzi o jakość oraz treści i uważam, że takich kanałów powinno być na YouTube więcej. Nie jest proste tworzyć tak dobre filmy jak wymienieni twórcy, ale to nie oznacza, że się nie da! Skoro są osoby, którym się to udaje? Jednak tu musi zagrać dużo czynników. Trzeba oglądać dużo filmów na YouTube, wyrobić sobie jakiś gust, umieć rozpoznać co jest dobre, a co nie.

Zapewne dostajesz sporo propozycji współpracy. Czy masz zdanie w kwestii tego, co należałoby usprawnić w relacji lider opinii-marka?

W moich relacjach z markami wszystko gra, ja te relacje buduję tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. Widzę jednak czasami przypadki współpracy, gdzie marka całkowicie dominuje materiał, zostawia bardzo małe pole do manewru dla twórcy. Widzowie wolą, kiedy obecność promowanej firmy w materiałach jest bardzo subtelna i nienachalna, dopasowana do kanału oraz gdy oni sami też coś zyskują, kiedy mają jakąś korzyść z oglądania treści sponsorowanej. Na przykład w moim ostatnim filmie, który powstał w ramach współpracy, jest konkurs dla widzów. Tym samym marka otwiera się na oglądających i mówi: słuchajcie, my dla Was też coś mamy. Najlepszy jest układ, kiedy wygrywają trzy strony – firma, twórca i widzowie.

Nie wszystkie marki pamiętają, że twórca to jest właśnie twórca, a nie tylko aktor, który odtwarza przed kamerą dany scenariusz. Jestem zwolenniczką formy współpracy, gdzie obie strony spotykają się w połowie, czyli zarówno twórca, jak i marka mają wpływ na finalny materiał, dogadują się między sobą, jak zgrabnie wpleść reklamę, by nie było to zrobione od czapy.
To nie ma być reklama taka, jaką widzimy w telewizji, to ma być zrobione mądrze. Wielu markom wydaje się, że wynajmują u twórcy czas antenowy (jak w telewizji), w którym mogą puścić co im się tylko podoba. 

Z firmami, które rozumieją, że to działa inaczej niż w mediach tradycyjnych, które są w stanie pogodzić się z tym, że będą widoczne w materiale w sposób delikatny, współpracuje się naprawdę fantastycznie.

Dziękuję za wywiad! 

Powered by Froala Editor

Aktywne kampanie

Popularne

ZACZNIJZ NAMIDZIAŁAĆ